Mamy kolejny etap w powstającym rysunku syna... Praca nabiera rozmiarów... wymyślanie i szkicowanie poszczególnych elementów wcale nie jest łatwe, dlatego praca nie postępuje zbyt szybko... Zważywszy na to, iż młody człowiek ma obowiązek szkolny i nie tylko i poświęcić dużo czasu nie może codziennie na rysunek, a każdy element dopracowuje dokładnie, to i tak uważam, że postęp jest, a i wena nie mija...Podziwiam i dumna jestem...
Muszę przyznać, że taki sposób rysowania wymaga nie tylko czasu, cierpliwości, ale i kolorów...zatem flamastrów, których paletę kolorów zamierzamy rozszerzyć o trzy sztuki w dniu dzisiejszym...
A teraz o szyciu... mały remont się zakończył i jak to bywa z wykończeniem trzeba było zawiesić nowe firanki i zasłony, zakupione przez internet...Karnisz uzbrojony w materiały, wieszamy całość na haczyki, a tu się okazuje, że wszystko zbyt długie, o jakieś 10 cm i to spoczywa na podłodze. Uruchomiłam "pogotowie krawieckie", bez zdejmowania tego wszystkiego, postawiłam maszynę na parapecie raz z jednej strony, potem z drugiej i podłożyłam... Może mija się to z moją perfekcyjną wizją, nic nie cięłam, tylko zawinęłam podpięłam szpileczkami i podszyłam i już...zajęło chwilkę, wygląda dobrze i maszyna się spisała jak zawsze...polecam taki sposób, robota zrobiona i czas na kawę został...
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i razem z Wiktorem dziękujemy za wczorajsze komentarze pod jego pracą, jest to miłe i motywujące...